poniedziałek, 6 listopada 2017

Moje drugie dzieciństwo


Radość z sukcesów jakie daje mi zabawa w ogrodnictwo - piszę zabawa - bo moje umiejętności w tej dziedzinie są niewielkie, i dlatego jeśli uda się coś wyhodować - naturalnie bez sztucznych nawozów - uważam, że bawię się świetnie. Z korzyścią dla siebie i dla uprawianych roślin. 
Wielość moich zainteresowań i obowiązków jakie podjęłam, nieco komplikują zajmowanie się ogródkiem. Wtedy, kiedy roślinom jest to konieczne - mimo pewnych zaniedbań całe lato ogród mnie karmi, a zimą i na przednówku wystarczy zejść do piwnicy, żeby czerpać ze zgromadzonych tam zapasów. Państwo, którzy szukacie w okresie lata ciekawszych tematów na moim blogu - proszę wybaczcie, że będę się bawiła w ogrodniczkę - prawdopodobnie do jesieni. 

Określenia - zabawa - użyłam z całą świadomością. Cieszę się jak dziecko, kiedy zobaczę jakieś nieznane zioło. Kiedy wyrastają nasiona, koniczyna czerwona. W dzieciństwie zachwycałam się polami żółtych łubinów. Zasiałam, wyrosły!!! 
Czas wiosny - czas siewu. Miesiące letnie, czas obaw, albo nadziei na udane zbiory. I jesień - czas radości z tego co ziemia urodziła. Jeśli nawet skromniej obrodziło jakieś jedno warzywo, to inne zaskakuje niespotykaną obfitością i urodą. Na temat wybryków natury pokazuję fotografię dyni olbrzymiej - rosła prawie zapomniana, a tak się pięknie spisała. Codzienne wędrówki po 40 arach mojej “posiadłości” to możliwość oglądania zielonej jaszczurki, padalca, zaskrońca czy ropuchy. Zbieram w moim ogrodzie, co zasiałam, ale i to czym obdarzyła mnie szczodra natura. Kanie i maślaki - wśród zasadzonych przeze mnie sosenek, wrzosów i mchów.

Przepraszam - jest takie powiedzenie - w życiu człowieka jest jedna młodość, ale zdarzają się dwa dzieciństwa. Proszę mi wybaczyć - chwilowo mi się to właśnie przydarzyło. Drugie dzieciństwo. 


poniedziałek, 23 października 2017

"Wszystko jest możliwe"

We wtorek 24 października, przez TVP3w Krakowie, zostanie wyświetlony film dokumentalny z moim udziałem. Zapraszam do oglądania.


środa, 27 września 2017

Reportaż w TVP1

W ostatnich dniach odwiedziła mnie w Przejęsławiu ekipa telewizyjna z programu Obserwator. Nakręcili o mnie materiał, który został wyemitowany w dniu 26 września b.r.
Dziękuję p. Dorocie i Jej ekipie z Telewizji Polskiej za miłą współpracę i ładny film.
Teraz można go obejrzeć w internecie. (O mnie zaczyna się w 12-tej minucie.)
Zapraszam serdecznie - proszę kliknąć tutaj.


Wystawa prac z mojej pracowni

Zapraszam do lektury artykułu z Gazety Chojnowskiej w którym opisana została wystawa prac tkanin dekoracyjnych w wykonaniu uczestniczek grupy którą prowadzę.


Zapraszamy do MOKSiR!

środa, 9 sierpnia 2017

Moje wakacje


Wszystkich witam wakacyjnie i pozdrawiam z biblioteki. Jest lato i mam zajęcia związane z ogrodem, uprawą płodów rolnych i czytaniem prasy. Pisanie chwilowo wstrzymałam, ale niedługo wrócę na łamy bloga z dłuższymi tekstami. Ponieważ dalekie podróże już wypadły z planów, to poświęcę się wspominaniu spraw dawno minionych.
P.S. Szczególnie gorąco dziękuję Panom i Paniom Kierowcom, dzięki których uprzejmości mogę dojechać do Bolesławca i wrócić do domu. Zwłaszcza ciekawe konwersacje umilają mi letnie dojazdy, przywołują reminiscencje dawnych podróży.

środa, 31 maja 2017

O tułaczach


Ta biedna, ciągle jeszcze zrujnowana Polska lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, serdecznie przyjęła okaleczonych wojną Greków. Polacy w czasach PRL-u byli biedni, ale bardziej empatyczni, bardziej solidarni. Rząd Polski Ludowej umiał zorganizować pracę dla uchodźców greckich na tych samych prawach, jakie mieli Polacy pracujący.
Mieszkałam w Jeleniej Górze - Grecy i Romowie pracowali w Celwiskozie wspólnie z Polakami. Dzieci i ludzie młodzi kształcili się na tych samych zasadach do polska młodzież. Dla ludzi chorujących zorganizowano szpital. Miłuj bliźniego  - to nie było czcze hasło bez pokrycia. Rządzący Polską umieli wygospodarować nie tylko mieszkania dla Greków i Romów, ale jednym i drugim udostępniono salę, pomieszczenia w których mogli kontynuować swoje oryginalne tańce, muzykę i poezję. A my Polacy mieliśmy okazję poznawać te ciekawe kultury. Studenci całego świata czuli się bezpiecznie na polskich uczelniach. Tych niegdysiejszych uchodźców i tych dzisiejszych zrodził kapitalistyczny system, który osiąga swoje cele depcząc zasady prawdziwej demokracji.
Przykro mi - mieszkańcy Afryki przyjmowali mnie serdecznie, choć często sami bardzo biedni. Stary Arab zaopatrujący swoich współbraci w pięciolitrowe butle z gazem, transportowane na grzbiecie osiołka oddał mi swój chleb i ostatnią wodę - bo jego ciężar - butle, dźwigał osiołek. A ja mój ciężar, krocząc, po piasku Sahary, dźwigałam na własnych plecach.
Coraz częściej w periodykach zauważam artykuły nawiązujące do historii Polski Ludowej. Cieszę się, mam satysfakcję, że wciąż są ludzie darzący ten miniony okres sympatią. Oceniają dziejącą się wtedy historię bardzo pozytywnie. Dziennikarz Artur Domosławski sprowokował mnie do wypowiedzi na temat Greckich uchodźców w trakcie wojny Greków z juntą wojskową, która uzurpowała sobie prawo do bandyckiego panowania i rządzenia Grecją. Junta popierana przez Amerykę, Anglię i NIemcy była silniejsza. Bohaterowie tej nierównej walki przegrali. Na części bojowników wykonano wyroki śmierci, część czekała na śmierć na pobliskich wyspach, ale wielu Grekom, wraz z rodzinami, udało się ujść. Wielu greckich uchodźców zostało przygarniętych przez kraje Europy Wschodniej. A 14 tysięcy ofiar wojny, wraz z rodzinami przygarnęła Polska.
Już nie mogę poruszyć sumień Polaków, którzy uciekając przed pożogą wojenną wywołaną przez Hitlera, byli przyjmowani gościnnie na trasie całej swojej wędrówki. Od naszych granic do Afryki - tych Polaków już nie ma.

Skąd i dlaczego uchodźcy z Afryki i z Azji? To ci szlachetni biali z północy zabili charyzmatycznych przywódców utrzymujących dziesiątki plemion w ryzach, dających pracę i chleb. Żandarmi świata mają siłę - wyobraźni im niestety brakuje.

By Joachim Seidler, photog_at from Austria - 20150904 174, CC BY 2.0, https://commons.wikimedia.org/

środa, 17 maja 2017

Goście z Ruszowa


W ramach rewizyty przyjęłam w galerii gości z Ruszowa. Grupa rowerzystów, kolorowo ubranych w kamizelki ostrzegawcze, przyjechała obejrzeć zalążek przyszłego skansenu, który tworzę wokół mojego domu w Przejęsławiu. 


W szczegółach zostało to opisane na blogu “Wędrowiec Ruszowski” przez p. Jadzię Kuternozińską


Na moim blogu zamieszczam tylko kilka zdjęć, a do zapoznania się z całym artykułem zapraszam na łamy Wędrowca.

środa, 12 kwietnia 2017

Wędrówki po dawnych drogach


Od wielu lat, a minęło ich trzydzieści, mieszkam w byłej wiosce - obecnie ani miasto, ani wieś. Obok jeszcze są lasy. Wczesną wiosną zbieram młode liście brzozy i morwy. Specjaliści zapewniają, że brzoza ma niewyczerpaną moc odradzania się. Może dlatego zesłańcy na Syberii czerpali energię do przeżycia z mocy jaką skrywa brzoza. Brzoza to z karłowatych drzew, które zarastają tundrę - tylko syberyjscy szamani znają tajemniczą moc całej rośliny.
Na okres zimy suszę w przewiewnych workach moją zieloną herbatę.
W miesięczniku EkoNatura - w marcowym numerze magister biologii p. Paulina Próchnicka zachęca nas do zjadania wiosennych pączków roślin - nazywa je smakołykami nie tuczącymi. Jadalne są pączki kasztanowca, dębu, sosny i wielu innych drzew.
Ja natomiast polecam sałatę z mniszka lekarskiego. Czyszczę całą roślinę, przyprawiam jak sałatę zieloną.


Południową część Polski - od Sosnowca do Brześcia przemierzała z Mamą w jedno lato - tam i powrót. Trochę pieszo, trochę furmankami z rolnikami wiozącymi swoje produkty rolne na targ.  Handel obnośny - to był sposób na zarobienie kilkudziesięciu groszy na przeżycie w tych bardzo trudnych latach trzydziestych - latach kryzysu. Tysiące ludzi wędrowało od miasteczka do miasteczka, od wioski do wioski. Byli wśród nich naprawiacze garnków, ostrzyciele noży i nożyczek, ludzie wykonujący portrety ślubne na podstawie małych amatorskich fotografii z młodzieńczych lat.
Moja wędrówka z Mamą przypadła na lata 1935 - 1939. Mój wiek - od dwóch do lat siedmiu. Później wojna.


Teraz podczas zbliżającej się wiosny, ciągłe komunikaty radiowe ostrzegają o zanieczyszczeniu powietrza, o atakującym poszczególne polskie miasta smogu - ja pozwalam sobie na wspomnienie, opisanie czasu kiedy w Polsce kryształowo czyste powietrze pozwalało na zbieranie i zjadanie owoców z przydrożnych drzew. A w czasie upalnego dnia gaszenie pragnienia sokiem uzyskanym z przydrożnych brzóz. Najokazalszymi pojazdami na polskich gościńcach były bryczki, karety - może raz dziennie, może dwa widziałam samochód. Kiedy teraz wracam wspomnieniami do obserwacji z mojego dzieciństwa, zastanawiam się, czy to drogowcy wykonywali te wszystkie zabiegi na drogach, żeby wędrującym umilić wędrówkę? Rosnące na poboczach drzewa dawały cień, ale też karmiły i poiły. Na pniach brzóz w wywiercone otwory ktoś wstawiał drewniane rynienki, zawieszał około litrowe wykonane z drewna pojemniki, aby sok do nich swobodnie spływał. Może tę pożyteczną pracę wykonywali uczniowie szkół parafialnych pod kierunkiem księdza proboszcza. Muzykę oblatujących lipę pszczół słychać było z odległości kilkunastu metrów przed dojściem do drzewa.

Taka to była Polska waszych pra - pradziadów. Biedna, ale hojna zdrową przyrodą.


środa, 29 marca 2017

Wernisaż moich plakatów - 8 marca


Uznano, że moje plakaty zyskały na aktualności. W dniu 8 marca w Bolesławieckim Ośrodku Kultury zorganizowany został wernisaż w ramach odbywających się tam obchodów Międzynarodowego Dnia Kobiet. Święto zostało zorganizowane w stylu PRL. Obowiązywały stroje ówczesne, a moje plakaty wpisały się w imprezę. 



Cytat z relacji z wydarzenia:
"8 marca w galerii „mała Biała” Bolesławieckiego Ośrodka Kultury – Międzynarodowego Centrum Ceramiki świętowaliśmy Dzień Kobiet w rytmie PRL, pod hasłem „Najwięcej witaminy mają bolesławieckie dziewczyny”. Głównym punktem programu było uroczyste otwarcie wystawy artystek związanych z naszym miastem: Teresy Olszewskiej - Bancewicz i Haliny Kubów. Wystawa czynna do 10 kwietnia".

Na całość relacji zapraszam na stronę BOK - MCC 

środa, 22 marca 2017

Zaproszenie do biblioteki w Ruszowie


Otrzymałam miłe zaproszenie od p. Jadwigi Kuternozińskiej z Ruszowa, abym spotkała się w tamtejszej bibliotece z mieszkańcami. Są oni zainteresowani podróżami, a wiele młodych osób planuje zwiedzać świat samodzielnie. 
Bardzo się cieszę. Wczoraj odbyło się to spotkanie, w ciepłej i miłej atmosferze. Dało mi ono wiele radości i energii. Dziękuję bardzo za serdeczne przyjęcie.
Relację ze spotkania można przeczytać na łamach "Wędrowca Ruszowskiego" 
Panu Edwardowi Remiszewskiemu dziękuję za ciekawy artykuł.

środa, 15 marca 2017

Wystawa w Domu Kultury na Zabobrzu w Jeleniej Górze

Zapraszam do obejrzenia impresji z wernisażu wystawy prac moich i moich koleżanek z dnia 27 lutego bieżącego roku. Jednocześnie chcę podziękować pani Dorocie Leszczyłowskiej za jej zaangażowanie w organizację wystawy.







środa, 22 lutego 2017

Market


W marketach bywam sporadycznie. Żywność - kaszę, groch, fasolę, oliwę - kupuję w małych sklepikach raz na dwa, na trzy, miesiące.
Zdarzyło się - odwiedzili mnie znajomi. Była zima, i niestety to co miałam w spiżarni nie zachęcało moich przyjaciół do przygotowania posiłku. Zdecydowali, że należy jechać do marketu po odpowiednią żywność. Przyjęłam zaproszenie i pojechałam z gośćmi. Była niedziela. Odświętnie ubrani klienci z pasją napełniali swoje wózki.
Usłyszałam - zobacz Teresa, jak robi się zakupy. Z radia płynęły melodie stwarzające odpowiedni nastrój. W przerwach zachęcano do zakupu kiełbasy i sera za połowę wczorajszej ceny. Pchający wózki ożywili się, szukali stoisk z przeceną. Ludzie “zwiedzający” market zatrzymywali się przed półkami, podziwiali błyskotliwe opakowania, marki, firmy. Towary nieznane ładowali z zamiarem - zobaczymy co to jest. Radosne miny ludzi opuszczających market robiły wrażenie, jakby opuszczali wystawę ciekawego malarstwa, albo salę teatralną po udanej sztuce.
Rzeczywiście, nazwanie sklepu “Galerią” ma stworzyć wrażenie, że odwiedzający uczestniczą w zjawisku związanym z kulturą. Na półkach sklepowych eksponuje się towary niczym dzieła sztuki w gablotach muzealnych. To co oglądamy jest na poziomie ogłupiających filmów rodem z Hollywood.
Otumanieni reklamą ludzie gromadzą, bo reklama im wmawia: “kup bo będziesz piękny”, “będziesz bogaty, jak ci, którzy nam przewodzą”.
W kapitalizmie elity bogactwa i władzy manipulują społeczeństwem, i tak zmienia się ono w bezwolne, posłuszne masy naśladujące elity. Firmy marketingowe płacą elitom za bycie “relikwiami” do naśladowania. Następuje zubożenie kultury prawdziwej, na którą brak czasu i pieniędzy.
Sztuka przyciągania uwagi i angażowania konsumentów” - tytuł artykułu z pisma BUSINESS.

środa, 8 lutego 2017

Im mniej człowiek ma...

Reklama, media - karmią nas iluzją. Jesteś tym co masz. I ile masz. Tę filozofię zauważamy szczególnie w otoczeniu małych, kilkuletnich dzieci. Tandetne, brzydkie, niehigieniczne zabawki są tanie. Rodzina i znajomi składający wizytę rodzicom maluszka, czują się w obowiązku obdarowywanie dziecka maskotką. Matki też w trakcie zakupów w markecie dla świętego spokoju kupują dziecku zabawkę lub batonika. Tak pierwszy, jak i drugi zakup świadczy o braku wiedzy psychologicznej i pedagogicznej. Dzieci obdarowane nadmiarem zabawek - siedzą, leżą wśród stosu kolorowego plastiku. Siedzą i nudzą się. 

Zabawką uniwersalną, tanią i ekologiczną są klocki drewniane. Oszlifowane sześciany o wymiarach ścianek 4 na 4 centymetry. Układanie, budowanie z klocków wyrabia sprawność rączek, ale co najważniejsze, kształtuje wyobraźnię. Pięcioletnie i starsze dzieci swoją wyobraźnię wzbogacały skręcaniem śrubkami metalowych elementów zabawki “Mały konstruktor”. Te zabawki wyrabiały sprawność rąk i umiejętność logicznego myślenia. Właśnie one ukształtowały w Polsce Ludowej przyszłych budowniczych, ale i przysłowiowego “hydraulika” na którego było tak duże zapotrzebowanie w krajach Zachodu, po dezorganizującej transformacji w Polsce. 

Sięgam do powojennych encyklopedii i ponownie śledzę historię odbudowy. Także organizacyjne problemy systemu Polski Ludowej. Byłam wtedy, i jestem teraz, szczęśliwa, że po straszliwych zniszczeniach wojennych, aż tylu ludzi - tych w kraju, i tych którzy wracali - tak gorliwie zabrali się do budowy nowego systemu. Do zrujnowanej Polski wracali z całego świata ludzie prości, biedni, analfabeci. Wracali też artyści, architekci, filozofowie o różnych kierunkach i światopoglądach. Wracali starzy - służący swoją radą, swoim doświadczeniem. Wracali młodzi wywodzący się z emigracji za chlebem z lat dwudziestych. Miałam kolegów mówiących po hiszpańsku, angielsku, francusku, rosyjsku, białorusku, ukraińsku, niemiecku - oni wszyscy zabrali się do odbudowy Polski. A dokładnie naszej szkoły we Wrocławiu. 

Znany przedwojenny artysta prof. Stanisław Kopystyński uczył przed południem, a następnie w ciągu reszty doby odbudowywał z gruzów z młodymi ludźmi przyszłe Liceum Sztuk Plastycznych przy ul. Piotra Skargi. Jednocześnie prof. Kopystyński na resztkach zrujnowanych budynków projektuje i organizuje Wyższą Szkołę Sztuk Plastycznych we Wrocławiu. 
Im mniej człowiek ma, tym bardziej staje się kreatywny.
Notka biograficzna:
Stanisław Kopystyński (ur. 7 września 1893 w Jarosławiu, zm. 25 maja 1969 we Wrocławiu) – polski malarz, artysta i pedagog, absolwent Krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych.

wtorek, 31 stycznia 2017

Zabawa z minimalizmem


Chaos jaki ogarnął Bliski Wschód, Afrykę, Europę - ukierunkował moje plany w stronę Ameryki Południowej. A dokładnie, zainteresował mnie kraj, który po długim okresie zniewolenia samodzielnie wyzwolił się spod panowania junty.
Walka narodu o wyzwolenie trwała bardzo długo. Wiele lat, pochłonęła wiele ofiar. Urugwaj to mały kraj otoczony krajami o wiele większymi, posiadającymi bardziej korzystne warunki dla tworzenia w miarę spokojnego i dostatniego bytu swoim społeczeństwom. A jednak panuje w nich ciągły chaos.
Fakt że kraje Ameryki Środkowej i Południowej posiadające bogactwa kopalne, mineralne są pod ogromnym wpływem polityki i biznesu Ameryki Północnej. A im bardziej odpowiada prowadzić brudne interesy w krajach skłóconych. Jeśli ten mały ubogi kraj, rozwija się i nabiera znaczenia to dzięki mądrości byłego partyzanta Jose Mujico, który po uzyskaniu wolności dla Urugwaju został prezydentem.
Zwiedzając Urugwaj autostopem podjechałam wiozącym mnie samochodem pod jego miejsce zamieszkania. I tu szok - wskazano mi mały, skromny domek - a w nim mieszka prezydencka para. Bezpośrednio z drogi weszłam w obejście - gdzie w trawie grzebały kurki, a na rozciągniętych sznurach suszyło się pranie.
Żadnych ogrodzeń, żadnych ochroniarzy - mądry i kochany przez naród przywódca nie musi dbać o swoje bezpieczeństwo. To zadanie najlepiej spełnia szanujący prezydenta naród. Po powrocie do domu zainteresowałam się filozofią jakiej wierna jest para prezydencka - to umiar, minimalizm. Sami są żywym przykładem na możność ich stosowania.


Do umiaru w gromadzeniu dóbr nawołuje Lucia Topolansky - żona prezydenta. Nadmierny konsumpcjonizm niesie zgubę naszej planecie. Posiadam bardzo niewiele - ale już teraz wiem, że od momentu urodzenia do dnia dzisiejszego żyłam zgodnie z filozofią minimalizmu. Śmiało mogę stwierdzić za Sokratesem - uwielbiam odkrywać bez jak wielu rzeczy jestem doskonale szczęśliwa. Reklama to iluzja, która przesłania nasze życie. Kupujemy pod wpływem emocji. Kupujemy bo wypada, bo wszyscy już to mają. Bo chcemy być atrakcyjni dla obserwujących nas. Chcemy uatrakcyjnić swój status. Zastanówmy się: czy chcemy mieć?...  czy chcemy być?...
Minimalizm, który towarzyszył mojemu życiu od zawsze, dopiero po wizycie u pary prezydenckiej Urugwaju potrafiłam określić naukowo - w pewnych okresach mojego życia była to po prostu bieda. Nawet wtedy, gdy system Polski Ludowej zapewniał mojej rodzinie byt umiarkowany - nigdy nie kupowałam, ani sobie, ani dzieciom czegoś, co nie było konieczne do życia.
W moim długim życiu poznałam przedwojenny system polityki - sanację, powojenny system - Polski Ludowej, i ostatni - najmniej pewny, najbardziej chaotyczny kapitalizm.
Już nie muszę martwić się o zapewnienie bytu dzieciom. Dzisiaj mogę sobie żartować z filozofii minimalizmu. Dzisiaj mogę się nim bawić.
Osoby, które podobnie jak ja są wolne mogą sobie świat podporządkowywać - namawiam - oddajcie urządzenie siłą energii elektrycznej. Ubijajcie, ucierajcie, polerujcie, czyśćcie - siłą waszych rąk. Już na tym poziomie zyskają wasze mięśnie, wasze stawy - to początek zabawy minimalizmem.

A jaka to oszczędność energii elektrycznej. Działamy na korzyść ekologii. To najlepszy prezent dla naszych wnuków i prawnuków. Nie czekoladki, cukierki - ale bardziej czyste powietrze. Ile razy sięgam po urządzenia sprzed lat, ucierające, ubijające, czyszczące, miażdżące - przypominam sobie moją młodość - moje stawy i mięśnie znów stają się sprawne.

wtorek, 24 stycznia 2017

Zmiana kierunków

Z przyczyn ode mnie niezależnych wykluczam już dalekie podróże po różnych kontynentach. Wyruszam za to w  podróże filozoficzne, bardziej osobiste - w przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Wkrótce zamieszczę bardziej obszerne teksty, które właśnie przygotowuję.