Radość z sukcesów jakie daje mi zabawa w ogrodnictwo - piszę zabawa - bo moje umiejętności w tej dziedzinie są niewielkie, i dlatego jeśli uda się coś wyhodować - naturalnie bez sztucznych nawozów - uważam, że bawię się świetnie. Z korzyścią dla siebie i dla uprawianych roślin.
Wielość moich zainteresowań i obowiązków jakie podjęłam, nieco komplikują zajmowanie się ogródkiem. Wtedy, kiedy roślinom jest to konieczne - mimo pewnych zaniedbań całe lato ogród mnie karmi, a zimą i na przednówku wystarczy zejść do piwnicy, żeby czerpać ze zgromadzonych tam zapasów. Państwo, którzy szukacie w okresie lata ciekawszych tematów na moim blogu - proszę wybaczcie, że będę się bawiła w ogrodniczkę - prawdopodobnie do jesieni.
Określenia - zabawa - użyłam z całą świadomością. Cieszę się jak dziecko, kiedy zobaczę jakieś nieznane zioło. Kiedy wyrastają nasiona, koniczyna czerwona. W dzieciństwie zachwycałam się polami żółtych łubinów. Zasiałam, wyrosły!!!
Czas wiosny - czas siewu. Miesiące letnie, czas obaw, albo nadziei na udane zbiory. I jesień - czas radości z tego co ziemia urodziła. Jeśli nawet skromniej obrodziło jakieś jedno warzywo, to inne zaskakuje niespotykaną obfitością i urodą. Na temat wybryków natury pokazuję fotografię dyni olbrzymiej - rosła prawie zapomniana, a tak się pięknie spisała. Codzienne wędrówki po 40 arach mojej “posiadłości” to możliwość oglądania zielonej jaszczurki, padalca, zaskrońca czy ropuchy. Zbieram w moim ogrodzie, co zasiałam, ale i to czym obdarzyła mnie szczodra natura. Kanie i maślaki - wśród zasadzonych przeze mnie sosenek, wrzosów i mchów.
Przepraszam - jest takie powiedzenie - w życiu człowieka jest jedna młodość, ale zdarzają się dwa dzieciństwa. Proszę mi wybaczyć - chwilowo mi się to właśnie przydarzyło. Drugie dzieciństwo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz